Popołudnie nad Adriatykiem cz.1

12:00
     Ci z was, którzy czytają mojego bloga doskonale wiedzą, że piszę krótkie opowiadania na jeden post. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Nie lubię sie porywać, skakać do głębokiej wody, jeśli czuję, że nie jestem na to przygotowana. Zamiast długaśnych i zapewne nudnych tekstów, wolę pisać sobie takie krótkie, aby dopracować i wyrobić swój styl pisania, a także zmniejszyć ilość błędów i niedociągnięć. Przy poprzednim opowiadaniu były osoby, które chciały lub myślały, że będzie kolejna część, ale historia o spotkaniu chłopaka i dziewczyny po dwóch latach, już się zakończyła. Mimo to, te osoby podsunęły mi pomysł, żeby zrobiła coś dłuższego. I oto jest! Po raz pierwszy na moim blogu pojawi się opowiadanie, które planuje podzielić na dwie lub trzy części ( w zależności od tego jak się rozpiszę). Schemat już mam w głowie, bo po prostu lubię mieć przemyślany ogólny zarys, tak mam i tyle. Jeśli ta część was nie usatysfakcjonuje, może poprawię się przy następnej. Nie ma tutaj wielu sprzeczek z rodzeństwem, jest więcej opisów, co może nie spodobać się większej liczbie osób, no ale wybaczcie. Nie można wszystkim dogodzić. Z resztą lepiej sami oceńcie. Zdecydowałam się na coś w letnich klimatach, bo mimo, że zbliża się jesień, jeszcze jest lato, które nadal czuję.
Tak, wiem, wiem, trochę się za bardzo rozpisałam, ale już kończę. Więc na koniec dodam tylko, że opowiadanie powstało na wyzwanie Kreatywne Spojrzenie. Hasłami na ten miesiąc są: Słowianie, piłka nożna, kosmetyczka.



     Chorwacja. Moja najbardziej długa i daleka podróż, w którą udałam się wraz z całą rodzinką, czyli rodzicami i dwoma braćmi. Byliśmy już tam parę dni, ale dzisiaj rano tata stwierdził, że chce pojechać do pewnej miejscowości, do której jeździł co roku w wakacje, ze swoimi rodzicami ileś tam lat temu. Nie wiem po co tam jedziemy, nie pytajcie. Sama się nad tym zastanawiam. A może on chce po prostu zobaczyć co się zmieniło, może właśnie to jest cel naszej wizyty. Niemniej jednak dla mnie wydaje się to bardzo odległą i nierealną wizją. Jadę po to, żeby się przejechać, w końcu podróże kształcą. On z kolei pewnie zobaczy morze, plaże i na tym się skończy, wrócimy z powrotem do domku. Nagle poczułam, że ktoś próbuje mnie oderwać ze swojej zadumy.
- Ej, mógłbyś mi nie wyrywać tak bestialsko słuchawek z uszu?
- Sorki siostra, ale rodzice cały czas coś do ciebie gadają, a ty oczywiście nawet nie raczysz im odpowiedzieć, bo masz słuchawki w uszach - powiedział oskarżającym tonem Sylwek, mój starszy brat.
- Dobra, mówiliście coś do mnie? - zwróciłam się w stronę rodziców.
- Tylko chcieliśmy się zapytać, czy nie jesteś może głodna - odpowiedziała mama.
-Trochę jestem. A co mamy do jedzenia? - chciałam się dowiedzieć.
- Bułki, sięgnij do plecaka.
- Dobra już mam. - na szczęście w bagażniku udało mi się upolować czekoladową. Była po prostu pyszna.
     Założyłam ponownie słuchawki. Jednak tym razem przyciszyłam, bo uczucie ich wyrwania przez kogoś, na prawdę nie było przyjemne i to w najciekawszym momencie utworu. Już miałam odejść w swoją krainę myśli, gdy nagle usłyszałam czyjś głos.
- A tak w ogóle, Chorwaci to też Słowianie? - dociekał mój młodszy brat, Michał.
- Oczywiście, że tak. Mają trochę podobny język do naszego. Nie zauważyłeś? - widać, że tata wszedł na swój ulubiony temat.
- Ano może trochę. Ale czemu oni maja ciemną karnację? - Michał zadawał dalej swoje pytania.
- Bo w tym kraju jest cieplej. Są to tak zwani Słowianie Południowi, a my to północni.
     Serio była to ulubiona kwestia mojego taty. Już chyba z piąty raz wysłuchałam wykładu na temat naszego pochodzenia, Słowian i tego co nas łączyło z Chorwatami albo jak on ich nazywa, Jugosłowianami, w czasie naszego pobytu, a byliśmy tam dopiero od czterech dni. Nie, żeby mi to jakoś szczególnie przeszkadzało, bo uważam, że to dosyć ciekawe, ale jego opowieść już znam na pamięć i sama mogłabym ją wszystkim wyrecytować. Chyba jesteśmy już blisko. Jechaliśmy na zboczu jakiejś góry, więc w dole mogłam dostrzec plażę i błękitny Adriatyk. Gdy po raz pierwszy zobaczyłam to morze, byłam zaskoczona jego czystością i przejrzystością. Już pierwszego dnia wbiegliśmy do wody, aby rozkoszować się cudownym uczuciem jakie towarzyszy pływaniu. Nawet wchodząc na kilka metrów głębokości można było zauważyć swoje stopy, rybki i kamienie znajdujące się na samym dnie. Trochę żałowałam tego, że takiego krajobrazu nie mam na co dzień. Bałtyk w porównaniu z Morzem Adriatyckim wydawał mi się po prostu zanieczyszczony, co widać po wodzie. Z kolei plaża w Chorwacji była dla mnie rozczarowaniem. Ej! Skąd mogłam wiedzieć, że tu nie ma piachu? Myślałam, że jak jest słowo "plaża" to i jest piasek, ale pod tym względem bardzo się myliłam. Jakie było moje zdziwienie, gdy ujrzałam...kamienie. Tak, kamienie, które wbijały się w stopy i zostawiały ślady na karimacie, rozłożonej na brzegu morza. Dobrze, że przynajmniej rodzice przewidzieli ten drobny szkopuł i na plażę nosiliśmy ze sobą buty do wody, które ułatwiały nam życie.
- Dobra, dojechaliśmy na miejsce, gdzie parkujemy? - zapytała mama.
- Tam, widać coś wolnego. - ktoś jej odpowiedział.
     Przed wyjściem z pojazdu, wyjęłam swoja kosmetyczkę. Otworzyłam lusterko, szybko popatrzyłam i wygładziłam włosy, ale mimo wszystko moje starania niewiele dały. Brązowe kosmyki sterczały mi we wszystkie strony świata, a ja jak zwykle miałam z nimi problem.
- Nie martw się siostra, Tobie i tak nic nie pomoże - w międzyczasie usłyszałam złośliwą uwagę Sylwka.
   Wykrzywiłam usta w grymasie, po czym stwierdziłam, że nie ma co sobie nim zawracać głowy. Po wielu próbach ułożenia włosów było trochę lepiej. Przynajmniej na tyle, że mogłam wyjść do ludzi. 
- Dobra, to co robimy? - odezwałam się, zatrzaskując drzwi od samochodu.
- Idziemy na plażę - rzuciła szybko mama.
     Usiedliśmy w cieniu drzew. Tata poopowiadał i powspominał, jak tu kiedyś jeździł. Mówił co się zmieniło od tego czasu i z opowieści wyłapałam tylko tyle, że niewiele. Większość rzeczy pozostała taka jak była wcześniej. Z jego spojrzenia można było dowiedzieć się, jak bardzo lubił to miejsce i darzył je sentymentem. Był wprost oczarowany. Co chwila chodził raz w jedna raz w drugą stronę, rozglądając się dookoła i podziwiając krajobraz.
- Ja na chwilę gdzieś pójdę. Zaraz do was wrócę - zadeklarował rodzic, po czym wyruszył w nieznanym nam kierunku.
     Wiadomo, nie widziałam w tej plaży nic aż tak nadzwyczajnego jak on, niemniej jednak łatwo było zauważyć, że to miejsce różni się od naszego, w którym zarezerwowaliśmy domek. Przez chwilę miałam wrażenie jakby czas się zatrzymał, a my tkwiliśmy zawieszeni w czasoprzestrzeni. Było tak mało osób, że nikt mnie nie rozpraszał w słuchaniu uspokajającego szumu fal. Gdzieniegdzie tylko były rozłożone koce i dzieci grające w piłkę nożną, do tego można było zauważyć jeden pomost z wypożyczalnią rowerków i kajaków, ale to by było na tyle. Mimo to, nie było huku, który towarzyszy przy przebywaniu nad wodą. Właśnie to wyróżniało tą plażę z pośród innych. Nawet ta, na którą codziennie chodziliśmy była bardzo zatłoczona i z trudem można było znaleźć kawałek wolnego miejsca. Jakby tego było mało, Chorwaci byli tam bardzo irytujący. Raz powiedzieli coś w swoim języku, co po polsku brzmiało mniej więcej tak: "I po co tutaj ci Polacy? Tylko zabierają nam plażę. Niech idą sobie obok i zapłacą za tamtą". I pewnie myśleli, że my tego nie zrozumiemy... My oczywiście się tym nie przejęliśmy, no bo po co. Każdy ma takie samo prawo do przybywania nad wodą, a jak oni nie potrafią tego zaakceptować, to już ich problem.
- Na co czekamy?
- Michał, nie przeszkadzaj mi. Popatrz na ten piękny krajobraz i podziwiaj. - odpowiedziałam mu szorstkim tonem.
- Ale ja serio się pytam na co czekamy - młody chyba już się zaczął nudzić.
- Wiesz, sama nie wiem na co. Zaczekaj, zapytam się mamy. - rzekłam, po czym podeszłam do rodzicielki, a następnie dałam odpowiedź bratu - Mama też nie wie. Znaczy nie jest pewna, bo podobno tata poszedł szukać jakiejś ulicy, czy tam terenu, gdzie się te dwadzieścia, czy tam trzydzieści lat temu zatrzymał.
- O matko! Mam nadzieję, że szybko przyjdzie - brat nie krył swojego niezadowolenia.
     Minęło pięć minut, potem dziesięć, a my czekaliśmy dalej. Sekundy posuwały się do przodu. Fajnie było przyjechać na chwilę, ale przebywanie tu cały czas, gdy nawet nie wiedzieliśmy co ze sobą zrobić, nie wyglądało na ciekawe zajęcie. Zaczęło nam się strasznie dłużyć i jedyne o czym marzyliśmy, to wrócenie do samochodu i pojechanie z powrotem do domku. Już nawet zapomniałam po co tam siedzieliśmy. Miałam wrażenie, że jedyną rzeczą na jaką czekamy, jest...zbawienie.
- Kiedy mam wyruszyć na poszukiwania? - zapytał się Sylwek.
- Twojego taty? Dajmy mu jeszcze parę minut. Sądzę, że dobrze zna to miejsce, więc raczej nie zginął - odpowiedziała mu mama.
- Może i nie, zobaczymy. 
- To co robimy? - dopytywał się Michał.
- Idźcie sobie z siostrą pochodzić
- Dobra, chodź Michał - zabrałam brata ze sobą, żeby już więcej nie marudził i przeszliśmy się brzegiem morza. Dotarliśmy na pomost, w pobliżu wypożyczalni rowerków wodnych i kajaków, a następnie oglądnęliśmy domki i inne budynki, znajdujące się naprzeciwko zbiornika. Ja również po pewnym czasie nie miałam co z sobą robić, ale uznałam, że lepsze takie łażenie niż czekanie w miejscu. Może dzięki temu choć trochę czas będzie mi szybciej leciał. Z bratem chyba już byliśmy wszędzie, gdzie tylko się dało, więc postanowiliśmy wrócić do reszty rodziny.
- Co on robi tam tak długo? - odezwałam się pierwsza.
- Wiesz, pewnie myślał, że spotka kogoś ze swoich starych znajomych, ale jak widać te poszukiwania nie przyniosły żadnych rezultatów.
     Doskonale znałam mojego ojca. Z nim nawet wyprawa do kościoła trwa dłużej niż powinna, bo przed wyjściem z budynku  musi jeszcze wysłuchać organów, pomodlić się kilka razy, a potem zagada się z jakimś znajomym. Choć to akurat jeden przykład z wielu. Tak samo wygląda zwiedzanie z nim muzeum, pójście na koncert muzyki klasycznej i jakakolwiek podróż. Wszyscy są już gotowi do odjechania samochodem, a on nawet nie zdąży dojść.
- Już wystarczająco długo czekamy. Mam dość, idę go poszukać - powiedział Sylwek.
     W tym samym czasie, gdy mój starzy brat napił się wody i już za chwilę miał wyruszyć, usłyszeliśmy kroki. W oddali zauważyliśmy znajomą postać, która do nas podeszła.
- Chodźcie, coś wam pokażę - powiedział tata, a my ruszyliśmy za nim. 


36 komentarzy:

  1. Naprawdę świetnie piszesz! Wciągnęło mnie tak bardzo, że zapomniałam o stygnącym przede mną posiłku ;D

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowite opowiadanie, ale się cieszę, że będzie mieć kolejne części :)
    Ah można się rozmarzyc czytając Twoje opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. masz talent, czekam na dalszą część, i jeszcze ten adriatyk, ciepło i wolność...:(/Karolina

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie piszesz,naprawdę wciąga:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę się na prawdę zmotywować to pisania bo wykituję.
    W sumie brzmi to jedna z notek w pamiętniku, taki raczej miałaś zamiar :D Mega fajnie, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. uważam że powinnaś coś z tym zrobić albo napisać książkę w klasycznym wydaniu, albo taki zbiór opowiadań :) Zrób coś z tym bo szkoda marnować taki talent:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kto wie, może z czasem będziesz pisać coraz dłuższe opowiadania, aż w końcu zdecydujesz się na całą książkę ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawie się skończyło. Urwałaś w najlepszym momencie, tak jak to zwykle jest w serialach. xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne zdjęcie, już dawno nie widziałam nigdzie na blogach opowiadań, ciekawi mnie również jak poradzisz sobie z częściami jeśli zazwyczaj piszesz opowiadania na jeden post.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobrze piszesz :) Podoba mi się Twój styl pisania - wciągasz czytelnika, lecz jeśli mogę się do czegoś doczepić to zwróć uwagę na powtórzenia. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Sympatyczne opowiadanie, czekam na ciąg dalszy. Poczułam letni klimat i uroki rodzinnych wczasów :) Widać po stylu, że się wprawiasz, ale potencjał masz. Sama kiedyś pisałam, ale preferowałam kilometrowe formy :D
    Powodzenia w dalszym tworzeniu!

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie czytałam wcześniejszych Twoich opowiadań ale to na prawdę jest ciekawe fajnie że zrobiłaś taką odskocznie od przyzwyczajenia i będzie miało kilka częsci :)

    Blog o książkach

    OdpowiedzUsuń
  13. Po tytule myślałam, że wyjechałaś nad Adriatyk. :P
    *najbardziej długa - a nie lepiej brzmiałoby "najdłuższa"?
    Fajne opowiadanie, jeszcze nie zdążyło się rozkręcić, ale zapowiada się super. Opisy są bardzo ładne, a że jest ich dużo... No cóż, przecież musisz ćwiczyć, prawda? :) Może załóż konto na Wattpad i tam wrzucaj swoje opowiadania? Zobaczy je więcej osób niż tutaj. Chyba że z jakiś powodów nie chcesz, to trudno. ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapowiada się fajnie, czekam na kolejne części :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Wow, wow! Zaczytałam się :D
    Suuper!

    aanna-aanna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Czyta się bardzo przyjemnie! Czekam na kolejne losy bohaterów, bo już zdążyłam ich polubić :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Na pewno zaciekawienie czytelnika opanowałaś doskonale. Kończy się w idealnym momencie. Już jestem ciekawa co tam zobaczą. I czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Na pewno zaciekawienie czytelnika opanowałaś doskonale. Kończy się w idealnym momencie. Już jestem ciekawa co tam zobaczą. I czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  19. ja optuję za tegoż jakąś pełną, książkową wersją!

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie musisz się tłumaczyć, a opowiadanie jest spoko xD Ząb mnie boli, okazuje się, że za wczesnie orzyjechalam i muszę czekać na otwarcie dentysty. Przynjamniej mi umiliłaś czas xD

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie musisz się tłumaczyć, a opowiadanie jest spoko xD Ząb mnie boli, okazuje się, że za wczesnie orzyjechalam i muszę czekać na otwarcie dentysty. Przynjamniej mi umiliłaś czas xD

    OdpowiedzUsuń
  22. Bardzo fajnie, że postanowiłaś napisać coś dłuższego czekam na kolejną część :)

    OdpowiedzUsuń
  23. genialne!;D

    Zapraszam:
    unnormall.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  24. jak tam pięknie <3

    Pozdrawiam,
    ANRU

    OdpowiedzUsuń
  25. Tak się zastanawiałam na początku jak połączyć te słowa, a Tobie wyszło świetnie, czekam na kolejną część, narobiłaś apetytu :))

    OdpowiedzUsuń
  26. Masz rację - nie ma co się zmuszać do pisania mega długaśnych tekstów, jeżeli nie masz na to ochoty :) Początkowo również pisałam krótsze post, a wysłużenie ich przyszło tak jakoś naturalne z czasem - nie czułam żadnej presji. Po prostu nauczyłam się lepiej i w bardziej szczegółowy sposób wyrażać swoją opinię o danych produktach :)) Opowiadanie oczywiście świetne! Czekam na kolejną część :D

    Zapraszam na swojego Bloga Sakurakotoo

    OdpowiedzUsuń
  27. Chętnie przeczytam drugą część i dowiem się co odkrył ich ojciec ;)
    X http://wszechswiatkontraja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  28. Świetne opowiadanie. Czekam na kolejną część!

    OdpowiedzUsuń
  29. Jak zawsze cudowne opowiadanie, uwielbiam twoją twórczość! Zawsze podziwiam Cię za napisanie historii do trzech nie powiązanych ze sobą słów. To naprawdę wielki talent i jak dla mnie nawet w długich opowiadaniach byłabyś doskonała. Może kiedyś napiszesz coś dłuższego, z wielowątkową fabułą. Ja chętnie bym poczytała, bo uwielbiam blogowe opowiadania i uważam że są o wiele lepsze od najlepszych książek :)
    pozdrawiam cieplutko myszko :*

    OdpowiedzUsuń
  30. This is such a great post! Have a nice day:)

    irenethayer.com

    OdpowiedzUsuń
  31. wow, też kiedyś pisałam opowiadania i nie wiem co się stało. nie mam weny xd


    little-jay999.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  32. W fajnym miejscu ucięłaś, a już miałem rugać, że nic mnie tutaj nie zaciekawiło w tym opowiadanku relacjonującym zwyczajne wakacje! ;D

    Przyjemnie się czyta, jednoosobowy narrator jest może miejscami zbyt drobiazgowy, a dobór słów szorstki (np. rodzicielka; ja tam wolę czasem powtórzyć mama, matula czy cokolwiek), ale nie przeszkadza to w odbiorze. Dobrze, że później zaniechałaś tego "dopowiadania kontekstu" w każdej kwestii z dialogu. To czasem wybija z rytmu jak mamy ciągle "chciałam się dowiedzieć" czy "odpowiedział Sławek". Czytelnik kuma zazwyczaj prawidłowo co kto mówi po pierwszym zasygnalizowaniu danej diady lub triady.

    Czekam na ciąg dalszy. Myślałem, że tata się upije albo będzie akcja poszukiwawcza, a tu figa! ;)

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.