9 rzeczy, które nauczył mnie pierwszy rok studiów

     Idąc na studia miałam nieco inne podejście do życia. Mój punkt widzenia trochę się różni od tego jaki był dawniej. Myślę, że każdy wyciąga jakieś wnioski ze swoich studiów, więc może pora na moje? Stwierdziłam, że podzielę się tym czego nauczyły mnie studia, a dokładniej czego nauczył mnie pierwszy rok, bo cztery lata jakie mi zostały, to wystarczający czas, w którym nauczę się nowych rzeczy. Nie mam tutaj na myśli typowej wiedzy teoretycznej, a inne umiejętności.

Rzeczy, które nauczył mnie pierwszy rok studiów:

 1. Czasem druga opcja, może być nawet lepsza od pierwszej

Dotyczy to wiele aspektów życia i nie musi być tak, że każda opcja druga jest lepsza, ale czasami się tak zdarza. Czasami to, co nie chcielibyśmy, aby się przydarzyło, jest najlepszą rzeczą jaka mogła się zdarzyć, co okazuje się dopiero po pewnym czasie. Moja koleżanka, gdy szła na studia nie znała nikogo.  Poszła do akademika, choć nie bardzo chciała tam iść, ale miała nadzieję, że pozna na studiach kogoś, z kim przeniesie się na stancje. Wcześniej jeszcze zmieniła jeden akademik na inny i była ostatnią osobą, dla której znalazło się miejsce. Okazało się, że z dziewczynami z pokoju tak się zaprzyjaźniła, że stwierdziła, że tam zostaje, bo jest jej dobrze. U mnie z kolei było tak w przypadku wyboru kierunku. Początkowo chciałam iść na inny kierunek, ale rzeczywistość zweryfikowała moje marzenia i plany. Poszłam na co innego i wiecie co? Lubię to, wiem, że chce tu zostać i nie wybrałabym nic innego.

2. Warto robić to, co się lubi

Ludzie będą mówić, że to bez sensu, że nie rozumieją tego, ale ludzie będą gadać zawsze i nie sądzę, żeby w najbliższym czasie się to zmieniło, dlatego jak dla mnie warto mieć ich zdanie głęboko gdzieś. Przecież to, że komuś się coś nie podoba, nie znaczy, że drugiej osobie też musi. Jeśli Ci się podoba dany kierunek to pójdź na niego, choćby znajomi mówili Ci, że nie znajdziesz po tym pracy, im nic do tego. Gdy opowiadałam komuś, ze zapisałam się na język japoński, w większości przypadków ludzie nie reagowali zbyt przychylnie. Tylko czasami słyszałam, że jeśli mi się to podoba, to jest to dobry pomysł. W końcu to moja sprawa, czy uczę się tego, czy nie. Jednak zazwyczaj ludzie dziwili się, że poszłam na japoński albo co gorsza, mówili mi, że nie wiedzą jakim cudem chce mi się tego uczyć. A no chce i tyle w temacie.

3. Zaradności

Dla mnie początek studiów pod względem mieszkania w innym mieście nie był łatwy. Musiałam się nauczyć jak żyć pod jednym dachem z osobami, z którymi nigdy nie mieszkałam. Nawet jeśli wśród nich była moja bliska koleżanka, po prostu nie było to łatwe. Chyba byłam najmniej ogarnięta ze wszystkich osób na stancji. W pierwszym tygodniu studiów z koleżanką musiałyśmy naprawiać meble, tylko dlatego, że chciałyśmy oglądnąć mecz. Innym razem zapomniałam odwirować pranie, przez co zaczęło mi kapać, łazienka była mokra, a współlokatorka miała mokrą bluzkę (myślałam, że to było widać, że jest mokry blat...), w jednym tygodniu potłukłam wszystkich naczynia (łącznie ze sobą), a końcem mojego pecha było przypalenie garnka koleżance. Po prostu człowiek katastrofa! Jednak z czasem nauczyłam się samodzielności. Nic złego innym nie robiłam, sprzątałam mieszkanie, więc chyba nie byłam taką złą współlokatorką? Jak widać, tego można się nauczyć. A błędy? Jak to mówią, nie popełniają ich ci, którzy nic nie robią!

4. Dbać o własny interes

Gdy poszłam na studia, patrzyłam jako typowa licealistka, która nie wiedziała, że żeby coś załatwić trzeba pilnować własnych spraw. Nikt za mnie nie będzie pilnował terminów składania podań do akademika i właśnie na tym się przejechałam. Termin po prostu przepadł. Tak samo jest z innymi papierami do stypendium, ocen itpInną sytuację miałam z egzaminem. Na pierwszym terminie oczywiście nie dosłyszałam, że nie ma punktów ujemnych, przez co nie zaznaczyłam wszystkich odpowiedzi i na wstępie byłam na przegranej pozycji. Na drugim terminie o mało co się nie spóźniłam i by mnie nie wpuścili do sali.  Nie jeden raz byłam świadkiem, gdy ludzie mieli jakieś problemy, bo czegoś nie dopilnowali. Znajomy nie oddał pracy w terminie, a kolega nie załatwił czegoś w dziekanacie.

5. Dokonywać własnych decyzji

Zrozumiałam, ze nie warto patrzeć na znajomych, a na samą siebie i postępować wedle własnego sumienia.  Nie zawsze rady znajomych będą dobre dla nas, dlatego warto robić tak jak się uważa za słuszne. Myślę, że nie ma po co rozwijać dalej tego tematu, bo więcej napisałam tutaj.

6. Ludzie traktują cie tak jak Cię widzą

Tak, wiem, wiem, że nie we wszystkich przypadkach, ale teraz opowiem o osobach, które spotkałam. Czasem mam wrażenie, że ludzie traktują innych adekwatnie do ich zachowania, a niektórzy wcale nie chcą być lepiej postrzegani. Mamy jedną dziewczynę w grupie, trochę dziwna, ale ją tolerujemy. Raz zaprosiłyśmy ją na pizze, zaczęła nam tańczyć. Innym razem miała zły humor i wszystkich się dostawało. Skoro chce być lepiej postrzegana, to czemu się nie postara, aby być lepiej traktowana? Jest też inny chłopak. Cała grupa ma przez niego przechlapane u wszystkich prowadzących ćwiczenia. Raz się poskarżył, że jeden prowadzący robi tak trudne kolokwia, że nie może ich zdać, a tamten gościu odpłacił się za ten tekst całej grupie. Szczerze? Nie dziwę się, że wszyscy trzymają się z daleka od tego chłopaka.

7. Zawsze znajdzie się ktoś chamski i dwulicowy

Mając ponad 100 osób na roku, nie było szans, żebym ja kogoś takiego nie miała. Są osoby, które ciągną od innych ile sie da, ale same z siebie, nie dają nic w zamian, są też tacy, którzy mówią, że się nic nie uczyli, a potem są wielce zdziwieni, że dostają piątki (legenda każdej uczelni), a jeszcze inni, nie pomogą koledze w potrzebie, bo przecież są dla siebie konkurencją na rynku pracy. No cóż, nie każdy jest miły i sympatyczny, nie każdy postępuje sprawiedliwie, dlatego chyba najlepiej olać takie osoby i trzymać się tych, którzy tacy nie są.


8. Nie zawsze relacje między ludźmi są cały czas takie same

Może wydawać się to dziwnym punktem, który nie powinien się tu znaleźć, ale pozwólcie, że to wyjaśnię. Idąc na studia, poszłam z koleżanką do pokoju na stancji, bo w końcu skoro się znamy tyle lat, będzie nam się dobrze mieszkać. Niestety nie wyszło to tak dobrze, wtedy zrozumiałam, że relacje między ludźmi nie są takie same, nawet gdy dzieli jedną osobę od drugiej zaledwie kilka metrów. To, że przez kilka lat się z kimś dobrze dogadywało, nie znaczy, że zawsze tak będzie i na odwrót. Jeśli czyjeś relacje nie były najlepsze, nie musi to oznaczać, że takie już pozostaną. 

9. Aby zrobić coś fajnego, trzeba ruszyć tyłek.

Niby takie oczywiście, ale mimo wszystko uważam, że warto mieć to na uwadze. Nikt za nas niczego nie zrobi, jeśli sami nie weźmiemy sprawy swoje ręce. Akurat ten punkt mi niezbyt podczas tego pierwszego roku wychodził, co mnie właśnie skłoniło do takich przemyśleń. I kto wie? Może w przyszłym roku się postaram i będzie lepiej?
      Na razie są to rzeczy, które nauczyłam sie na pierwszym roku, ale myślę, że z czasem będzie tego więcej. Obiecuję, że to pierwszy i ostatni post o takiej tematyce, gdy juz rok akademicki się skończył. Obiecuję, że następne posty będą już bardziej wakacyjne ;)

14 komentarzy:

  1. Hmm... Ja nie lubię "drugich opcji", ale to wynika z moje zawzięcia i dążenia do realizacji marzeń. Po prostu co sobie powiem to zrobię i już. Dlatego chociażby w moim wypadku "inna opcja" wyboru kierunków studiów by nie wypaliła, bo i tak za rok przepisałabym się na inny - ten wymarzony, bo to jest następstwo tego, że robi się to co się lubi (swoja droga, tak dostałam się na swoje studia ^^). Ale rozumiem co masz na myśli, czasem warto zauważyć pozytywy w zmianie i a nuż uda nam się do nich przyzwyczaić i stwierdzimy: "to jest to".
    Ja mam wrażenie, że czasem aż za bardzo dbam o swój interes. Mam kalendarzyk, wszystko w nim zapisuję, terminy, wydarzenia etc. tak, by wszystko było dopilnowane i zapięte na ostatni guzik.
    Cóż, co do stosunków międzyludzkich: z reguły chodzi o to, że ludzie chcą być w centrum uwagi, przez co na początku nam się to podoba (bo jest śmiesznie), a potem orientujemy się, że to (przepraszam) zwykli idioci potrzebujący publiki. To się nie sprawdza. Ludzie dobierają się w grupy pod względem łączących ich cech i lubią eliminować osobniki do nich niepasujących. Ja chociażby w pierwszym roku (podstawówki, gimnazjum, technikum..) wolałam nie zwracać na siebie uwagi (a przynajmniej nauczycieli) by być potem neutralnym osobnikiem, który wtapia się w różne środowisko. Uważam, że to jest w porządku, bo ludzie dopiero z biegiem czasu poznają się wzajemnie, a pierwsze wrażenie zwykle do siebie zniechęca/zachęca/jest obojętne.
    Masz 100% z tym mieszaniem, ja miesiąc nie mogłam wytrzymać we Włoszech z przyjaciółka w jednym pokoju (całe szczęście że był wielki, bo byśmy po sie serio pogryzły). Wtedy zrozumiałam, że mieszkanie z kimś kogo się zna nawet kilka lat może być uciążliwe, bo się znamy. Nawet trudno opieprzyć przyjaciółkę, że nie posprzątała kuchni, bo: albo się obrazi, albo oleje, albo z łaską to zrobi. Lepiej dobierać ludzi, których się nie zna i z dystansem podchodzić do siebie.
    Będzie lepiej, na pewno!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jest nie tylko na studiach to codzienne życie w pracy też nie zawsze z wszystkimi są stosunki takie same. W pierwszym punkcie np mieć inną pracę i w trakcie ją zmienić na drugą opcję może lepszą? Nie tylko w kwestii kierunku studiów tak jest :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że jesteś bogatsza o nowe doświadczenia. :)
    To prawda zawsze znajdą się osoby, które są dwulicowe i wbijają Ci nóż w plecy. Ja tak miałam w collegu, mialam dobry kontakt z dwoma koleżankami jak byłam singielką, a jak zakochałam się w Sebku i zaczęłam się z nim spotykać to były strasznie zazdrosne, że tak mam dobrze i że codziennie byłam uśmiechnięta, nie zależnie od pogody to jak mnie tylko nie było w collegu to zaczęły mnie obmawiać, więc ludzie są różni i zmieniają się w zależności od sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
  4. Studia potrafią wiele nauczyć, nie tylko tego co oczywiste, ale właśnie dają bardziej życiowe nauki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to również był bardzo pouczający czas, nauczyłam się zwłaszcza dobierać przyjaciół. Ale cieszę się, że już pierwszy rok za Tobą, bo pamiętam Twoje dylematy z zeszłego roku.
      Życzę powodzenia dalej!

      Usuń
  5. przez całe życie człowiek się uczy, teraz na studiach nauczyłaś się tego, w pracy nauczysz się kolejnych rzeczy. I tak aż do grobu. Ja za swoje wejście w dorosłość uważam liceum, wtedy zaczęłam ogarniać siebie i swoje sprawy i dbać sama o wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawe wnioski i powiem Ci, że po zakończeniu studiów w stu procentach się z nimi zgadzam. :) Terminy potrafią nieźle podnieść ciśnienie - tak jak osoby, które poszły na studia tylko po to, żeby spisywać wszystko od innych. :P
    Całe szczęście ja tę szkołę życia mam już za sobą. :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajny wpis :) u Ciebie te wnioski przyszły na studiach u mnie trochę wcześniej. Ja już idąc do liceum musiałam się usamodzielnić. 100 km od domu może nie tak dużo, ale dla mnie to było coś. Niby wolność ale jednak tez obowiązki i rzeczy których trzeba samemu pilnować :) hahah chyba wkraczamy w dorosłość :D

    OdpowiedzUsuń
  8. O tak, bardzo prawdziwy post. Studia uczą prawdziwego życia i tego że na ludzi trzeba uważać, ja przez 2 lata studiów nieźle dostałam po tyłku. Myślałam że trafiłam na spoko ludzi, a tu się okazało inaczej. Każdy ciągnie dla siebie i ludzie lubią robić innym pod górkę. Ja taka nie jestem i ciężko jest mi się nadal do takich osób przyzwyczaić, ale takie są studia. Przynajmniej u mnie. Ja też wybrałam inny kierunek niż chciałam, ale tak samo nie żałuję. Bardzo się cieszę <3

    OdpowiedzUsuń
  9. jestem po pierwszym roku i mam bardzo podobne spostrzeżenia, pozdrawiam paulinoowo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie masz pojęcia, jak bardzo niektórzy nie potrafią sobie samodzielnie poradzić na studiach. Kompletnie brakuje im zaradności, a często nawet chęci do nauczenia się podstawowych rzeczy.

    Pewnie nie nauczysz się dużo więcej, ale na pewno pogłębisz to, czego już się nauczyłaś. Jednak najwięcej daje pierwszy rok.

    Dodałabym jeszcze zasadę ograniczonego zaufania. Nauczyłam się jej stosowania dopiero na studiach, bo nieźle się przejechałam na niektórych osobach. Naiwność jest jednak najbardziej szkodliwą cechą w kwestii samodzielności.

    OdpowiedzUsuń
  11. Trafne spostrzeżenia. Studia to nie tylko nauka zawodu, ale też życia. Mnie nauczyły systematyczności, radzenia sobie z problemami, zaradności ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. mam w planach podobny wpis, ale podsumowujący trzy lata studiów. największą lekcją było dla mnie to, że doceniłam pracę mojej mamy w domu :D nie myślałam, że wszystkie obowiązki zajmują aż tyle czasu. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.