Majówka w Krakowie
Już miałam rezygnować z bloga i pisać, że nie czuję potrzeby, aby go prowadzić. Jednak po pewnym czasie dotarło do mnie, że tak na prawdę, ja go chcę dalej pisać, dlatego też dodaje mocno spóźnioną relację z...majówki. Do Krakowa miałyśmy pojechać w wakacje, ale nie wiadomo, czy będę miała wtedy czas, bo mam praktyki. Wtem koleżanka zaproponowała mi konkretny weekend. Uznałyśmy, że to najlepszy termin, bo nic nie będzie do nauki. Pozostało tylko załatwić nocleg, kupić bilety i pojechać.
O Krakowie pisałam już co najmniej dwa razy, ale za każdym razem jak tam jestem zwiedzam coś zupełnie innego, a jeszcze wiele miejsc zostało mi do zobaczenia. Akurat na noclegu sporo zaoszczędziłyśmy, bo nocowałyśmy u mojego brata. W pierwszy dzień późno przyjechałyśmy, więc zdążyłyśmy się jedynie przejść po rynku.
Zwiedzanie rozpoczęłyśmy rano następnego dnia. Na pierwszy ogień poszło Muzeum Lotnictwa i choć byłam już w nim raz, miło je było zobaczyć ponownie. Bilet ulgowy kosztował nas 7 zł, więc to niska cena, zwłaszcza, że po muzeum chodzi się co najmniej dwie godziny, a teren jest ogromny. Specjalnie wybrałyśmy taką godzinę, aby móc wejść do śmigłowca papieskiego. Było to jedno z najciekawszych muzeów, nawet dla nas, osób, które nie interesują się lotnictwem.
Następnie chciałyśmy się wybrać do Fabryki Schindlera, ale bardzo długa kolejka nas zniechęciła. Uznałyśmy, że nie ma sensu czekać. Pojechałyśmy na Wawel, najpierw pokonałyśmy 137 schodów, aby wejść na Basztę Sandomierską. Jest to jedna z trzech zachowanych "baszt ogniowych". Nazwano je tak, ze względu na przystosowanie do użycia broni palnej. Szkoda jedynie, że widoki podziwiało się przez maleńkie okna. Na wawelu poszłyśmy jeszcze na wystawę "wawel zaginiony", gdzie głównym obiektem były fragmenty rotundy, która w przeciągu stuleci została obudowana przez mury innych obiektów, więc naturalnie przestała być widoczna. Nie powiem, ciekawym doświadczeniem było chodzić na specjalnej ścieżce nad murami. Z kolei w innych pomieszczaniach były ręcznie robione kafle, czy lapidarium, gdzie dodatkową atrakcją była komputerowa rekonstrukcja niektórych dekoracji. Na koniec weszłyśmy do smoczej jamy. Przedostatni punkt tego dnia, to muzeum historii naturalnej. O ile rybki, muszle, czy kryształy mi sie podobały, to przez salę pająków po prostu przebiegłyśmy. Muzeum było całkiem w porządku. Jednak cena nie należała do niskich (16 zł ulgowy). Najbardziej podobała mi się sala z roślinami, gdzie odtworzyli taki mini las tropikalny, czy historia nosorożca włochatego ze Staruni. To niesamowite, że był to jedyny na świecie okaz, który zachował sie w całości, a znajdował sie właśnie w tym muzeum! Ostatni punkt tego dnia to barbakan. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek wchodziłam na niego. Cena biletu obejmowała także zwiedzanie murów obronnych i celestatu, a bilet można było wykorzystać w ciągu 7 dni. Największą ciekawostką było to, że barbakan był kiedyś połączony szyją z bramą floriańską.
Drugi dzień rozpoczęłyśmy od wejścia na mury obronne. Myślę, że warto wejść, aby choć raz przejść i popatrzeć na ulicę floriańską z góry. Nigdy nie przypuszczałam, że na bramie jest kaplica. Załapałyśmy się też na projekcję, krótkiego filmu, który miał chyba pokazywać jak wyglądał kiedyś Kraków i mimo świetnej grafiki, był po prostu nudny.
Kolejnym punktem był celestat, który zawiera ekspozycję z dziejów bractwa kurkowego. Ten obiekt, który podobał mi się najmniej. Budynek nie był duży, a treści o bractwie nie ciekawiły mnie. Dowiedziałyśmy się, że w Krakowie otworzyli nowe muzeum - muzeum Podgórza, gdzie bilety w weekend były za darmo! Wystawa o podgórzu była bardzo ciekawa, zrobiona nowocześnie. Pani przewodnik opowiadała o tym, że dociekano, dlaczego akurat w tym miejscu powstał kopiec Kraka i przytoczyła legendę o tym, że w kopcu znajduje się mogiła króla Kraka. Spróbowano nawet się do niej dokopać i...nic nie znaleziono. W innych miejscach były pokazane zdjęcia Krakowa kiedyś, i dziś, głównie wystawy były poswięcone dzielnicy Krakowa - Podgórzu. Jedyny minus to ilość osób, która była tak duża, że do jednej sali nawet nie udało mi się wejść. Po wyjściu z muzeum, gdy koleżanka zwiała przed dziennikarką, ja udzielałam wywiadu dla radia Kraków o tym jak mi się podobało to muzeum. Powiem wam, że nawet ładnie mówiłam :D Zmęczone, ale zdeterminowane pojechałyśmy na Kazimierz. Na samym wejściu w "Galicji" pani w kasie biletowej przywitała nas w zupełnie innym, nieznanym dla nas języku. Najzabawniejszy moment był, jak tamta mówi "one złoty", a koleżanka daje jej legitymacje studencką. Podobało mi się to, że wystawa była podzielona na różne strefy. Zdecydowanie było to jedno z najciekawszych obiektów. Ostatnie muzeum było etnograficzne. Na miejscu dowiedziałyśmy się, że wejście w tym dniu jest za darmo, aż żal nie skorzystać. Gdy weszłyśmy, podeszła do nas pani, która prosiła nas o zamykanie oczu i skupianie się na swoich odczuciach. Potem robiłysmy jakieś zadania i o ile ja się jeszcze jakoś trzymałam, to koleżanka musiała sie powstrzymywać, aby nie wybuchnąć śmiechem. Generalnie chodziło o to, że dawniej na ludzi działało mniej bodźców niż obecnie. W muzeum podobały mi się wystawione szopki, opis dawnych tradycji, pisanki, a na samym końcu były stroje ludowe! Nawet zrobiłam zdjęcie rzeszowskiego, który ubieram w zespole ludowym (więc znowu będziecie go oglądać na zdjęciu). Muzeum etnograficzne było ciekawe, choć nie wiem, czy mam takie odczucia ze względu an samo muzeum, czy też dlatego, że zdążyłam już trochę poznać tą kulturę ludową.
dwa powyższe to chyba moje ulubione zdjęcia
tak, to ja przy śmigłowcu papieskim
Następnie chciałyśmy się wybrać do Fabryki Schindlera, ale bardzo długa kolejka nas zniechęciła. Uznałyśmy, że nie ma sensu czekać. Pojechałyśmy na Wawel, najpierw pokonałyśmy 137 schodów, aby wejść na Basztę Sandomierską. Jest to jedna z trzech zachowanych "baszt ogniowych". Nazwano je tak, ze względu na przystosowanie do użycia broni palnej. Szkoda jedynie, że widoki podziwiało się przez maleńkie okna. Na wawelu poszłyśmy jeszcze na wystawę "wawel zaginiony", gdzie głównym obiektem były fragmenty rotundy, która w przeciągu stuleci została obudowana przez mury innych obiektów, więc naturalnie przestała być widoczna. Nie powiem, ciekawym doświadczeniem było chodzić na specjalnej ścieżce nad murami. Z kolei w innych pomieszczaniach były ręcznie robione kafle, czy lapidarium, gdzie dodatkową atrakcją była komputerowa rekonstrukcja niektórych dekoracji. Na koniec weszłyśmy do smoczej jamy. Przedostatni punkt tego dnia, to muzeum historii naturalnej. O ile rybki, muszle, czy kryształy mi sie podobały, to przez salę pająków po prostu przebiegłyśmy. Muzeum było całkiem w porządku. Jednak cena nie należała do niskich (16 zł ulgowy). Najbardziej podobała mi się sala z roślinami, gdzie odtworzyli taki mini las tropikalny, czy historia nosorożca włochatego ze Staruni. To niesamowite, że był to jedyny na świecie okaz, który zachował sie w całości, a znajdował sie właśnie w tym muzeum! Ostatni punkt tego dnia to barbakan. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek wchodziłam na niego. Cena biletu obejmowała także zwiedzanie murów obronnych i celestatu, a bilet można było wykorzystać w ciągu 7 dni. Największą ciekawostką było to, że barbakan był kiedyś połączony szyją z bramą floriańską.
widok z barbakanu na bramę floriańską
Drugi dzień rozpoczęłyśmy od wejścia na mury obronne. Myślę, że warto wejść, aby choć raz przejść i popatrzeć na ulicę floriańską z góry. Nigdy nie przypuszczałam, że na bramie jest kaplica. Załapałyśmy się też na projekcję, krótkiego filmu, który miał chyba pokazywać jak wyglądał kiedyś Kraków i mimo świetnej grafiki, był po prostu nudny.
widok na ulice floriańską z murów obronnych
Kolejnym punktem był celestat, który zawiera ekspozycję z dziejów bractwa kurkowego. Ten obiekt, który podobał mi się najmniej. Budynek nie był duży, a treści o bractwie nie ciekawiły mnie. Dowiedziałyśmy się, że w Krakowie otworzyli nowe muzeum - muzeum Podgórza, gdzie bilety w weekend były za darmo! Wystawa o podgórzu była bardzo ciekawa, zrobiona nowocześnie. Pani przewodnik opowiadała o tym, że dociekano, dlaczego akurat w tym miejscu powstał kopiec Kraka i przytoczyła legendę o tym, że w kopcu znajduje się mogiła króla Kraka. Spróbowano nawet się do niej dokopać i...nic nie znaleziono. W innych miejscach były pokazane zdjęcia Krakowa kiedyś, i dziś, głównie wystawy były poswięcone dzielnicy Krakowa - Podgórzu. Jedyny minus to ilość osób, która była tak duża, że do jednej sali nawet nie udało mi się wejść. Po wyjściu z muzeum, gdy koleżanka zwiała przed dziennikarką, ja udzielałam wywiadu dla radia Kraków o tym jak mi się podobało to muzeum. Powiem wam, że nawet ładnie mówiłam :D Zmęczone, ale zdeterminowane pojechałyśmy na Kazimierz. Na samym wejściu w "Galicji" pani w kasie biletowej przywitała nas w zupełnie innym, nieznanym dla nas języku. Najzabawniejszy moment był, jak tamta mówi "one złoty", a koleżanka daje jej legitymacje studencką. Podobało mi się to, że wystawa była podzielona na różne strefy. Zdecydowanie było to jedno z najciekawszych obiektów. Ostatnie muzeum było etnograficzne. Na miejscu dowiedziałyśmy się, że wejście w tym dniu jest za darmo, aż żal nie skorzystać. Gdy weszłyśmy, podeszła do nas pani, która prosiła nas o zamykanie oczu i skupianie się na swoich odczuciach. Potem robiłysmy jakieś zadania i o ile ja się jeszcze jakoś trzymałam, to koleżanka musiała sie powstrzymywać, aby nie wybuchnąć śmiechem. Generalnie chodziło o to, że dawniej na ludzi działało mniej bodźców niż obecnie. W muzeum podobały mi się wystawione szopki, opis dawnych tradycji, pisanki, a na samym końcu były stroje ludowe! Nawet zrobiłam zdjęcie rzeszowskiego, który ubieram w zespole ludowym (więc znowu będziecie go oglądać na zdjęciu). Muzeum etnograficzne było ciekawe, choć nie wiem, czy mam takie odczucia ze względu an samo muzeum, czy też dlatego, że zdążyłam już trochę poznać tą kulturę ludową.
Wnioski i spostrzeżenia:
- W Krakowie nie da się nie znać angielskiego. Co chwila nas ktoś zagadywał albo pytał o drogę albo o coś innego. To mi też dało spostrzeżenie, że mój angielski kuleje, na prawdę. Ciężko mi było odpowiedzieć na zwykłe "hello", po prostu miałam blokadę.
- Ilość turystów jest przerażająca. Na rynku trzeba uważać na ludzi, a i tak sie na nich wchodzi, kolejki do baru są na prawdę duże, a w niektórych miejscach jest dosyć głośno.
- Komunikacja miejska nie jest taka zła. Na moim poprzednim wyjeździe do tego miasta narzekałam na komunikację. Tym razem szło nam o wiele lepiej. Domyślam się, że po ostatnim razie już zdążyłyśmy nieco się nauczyć jak sprawnie poruszać się po Krakowie.
- Ilość turystów jest przerażająca. Na rynku trzeba uważać na ludzi, a i tak sie na nich wchodzi, kolejki do baru są na prawdę duże, a w niektórych miejscach jest dosyć głośno.
- Komunikacja miejska nie jest taka zła. Na moim poprzednim wyjeździe do tego miasta narzekałam na komunikację. Tym razem szło nam o wiele lepiej. Domyślam się, że po ostatnim razie już zdążyłyśmy nieco się nauczyć jak sprawnie poruszać się po Krakowie.
Bardzo lubię Kraków. Byłam tam już 3 razy i mam nadzieję, że jeszcze tam wrócę. To miasto ma w sobie taki klimat. ;)
OdpowiedzUsuńTak to fakt, klimat jest świetny
UsuńSzkoda że nie wiedziałam że będziesz to byśmy się umówiły na kawe :)
OdpowiedzUsuńChyba nawet przy mojej poprzedniej wizycie pisalam, że następnym razem dam znać. No i oczywiście zapomniałam.
UsuńMoże będzie jeszcze okazja :)
UsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć, że w Krakowie byłem parę razy ale nie odwiedziłem tych wszystkich miejsc co Ty. Chyba muszę w przyszłości nadrobić te braki.
Jak na razie to jeszcze gdzieś to całe wydarzenie we mnie siedzi. Mam jednak nadzieję, że jakoś uda mi się powoli zatrzeć je w pamięci.
Pozdrawiam!
Do Krakowa mam całkiem nie daleko, bo z jakieś 2,5 gdziny, a że brat załatwia mi nocleg, mogę sobie pozwolić na zwiedzanie tych mało znanych miejsc. Problem w tym, ze z tego co chciałam zobaczyć, już większosc widziałam i niedługo nie będę miała co tam zwiedzać :D
UsuńW Krakowie bywałam często w okresie gimnazjum i liceum, później zdecydowanie miałam dosyć :) Ale czuję, że ten przesyt powoli mija i myślę, że niedługo znowu się tam wybiorę :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajna relacja ! :)
Pozdrawiam :)
Oj obawiam się, że niedługo to ja będę miała przesyt.
UsuńDawno tu nie byłam, a tu tyle ciekawego! Do Krakowa wybieram sie w lipcu, mam nadzieję, że nie będzie koszmarnych upałów :-)
OdpowiedzUsuńSkoro obiecujesz pisać częściej, to odmrażam Cię w zakładkach, bo myślałam, że dałaś nogę...
My akurat byłyśmy w takim terminie, że obyło się bez upałów, ale ciężko mi sobie wyobrazić zwiedzanie w taką pogodę jaka jest teraz! Przyznam szczerze, że już miałam ochotę dać nogę, aż tu nagle sobie przypomniałam, że blog jest czymś co chcę dalej prowadzić.
UsuńByłam w Krakowie raz, parę lat temu. Uważam, że to bardzo ładne miasto, choć zatłoczone jak nie wiem. Chciałabym tam jeszcze kiedyś wrócić. Świetne zdjęcia. ;)
OdpowiedzUsuńA dziekuję bardzo. Moim zdjęciom jeszcze dużo brakuje do ideału, ale cieszę się, że się podobają
UsuńCo Ty wiesz o blogowym opóźnieniu, ja opowiadam wciąż o kwietniu :P A to i tak sukces, bo wcześniej miałam kilka miesięcy do tyłu.
OdpowiedzUsuńW Krakowie byłam raz, ale z ekipą niechętną do zwiedzania, więc widziałam tylko rynek. Do nadrobienia, bo nie odpuszczę!
Heh, nie spodziewałam się, że ktoś ma większe opóźnienia w blogowaniu niż ja :)
UsuńTo prawda, Kraków jest bardzo popularny i dużo obcokrajowców tam jeździ, znam kilka Szkotów którzy byli w tym mieście i bardzo im się tam podobało.
OdpowiedzUsuńJa tylko byłam przejazdowo, ale chciałabym pojechać do Krakowa jak będę w Polsce na zwiedzanie tego miasta. Pięknie wyglądają te uliczki, bardzo klimatycznie.
Ale super wyglądasz na tym tramwajowym zdjęciu, bardzo mi się podoba :)
Sama się zdziwiłam, że było tyle obcokrajowców, bo to nie był przecież zeson turystyczny. Mam sentyment do tego zdjęcia w tramwaju. Koleżanka stwierdziła, że lepiej by wyglądało, jakby mi się cała twarz odbiła w szybie, ale trochę strach było aż tak się wychylać.
UsuńOj tak, w Krakowie jest chyba więcej turystów niż w samej Warszawie. xD Albo bardziej rzucają się oni w oczy. :P Byłam tam raz, na jeden dzień, ale coś tam zobaczyłam. No i miałam szczęście do samych starych tramwajów. :P
OdpowiedzUsuńW Warszawie byłam tak mało razy, że nawet nie pamiętam ile tam było turystów :)
UsuńZazdroszczę majówki w takim pięknym miejscu! Ja akurat nigdzie nie wyjeżdżałam, ale przyznaję że już od dawna chciałam odwiedzić Kraków więc być może wybiorę się tam w okresie wakacyjnym ;) Nigdy nie wiadomo!
OdpowiedzUsuńSakurakotoo ❀ ❀ ❀
Kocham Kraków,byłam tam już sporo razy :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że udała Wam się majówka! Wypad był jak najbardziej udany :) Też kiedyś będę musiała wybrać się do Krakowa i pozwiedzać te muzea, bo póki co ilekroć byłam w tym mieście, moja wizyta ograniczała się do rynku, Wawelu, Zoo i Aqua Parku. Bardzo chciałabym zobaczyć to muzeum lotnictwa i myślę, że to będzie pierwszy punkt mojej następnej wycieczki. Generalnie bardzo dużo udało Wam się zobaczyć w tak krótkim czasie! Super, że udzielałaś wywiadu dla radia! Ja pewnie zwiałabym tak samo, jak Twoja koleżanka :D Fakt, w Krakowie angielki jest na porządku dziennym. Ilekroć tam nie byłam, zawsze zaczepił mnie jakiś turysta :) To miłe, że są tacy otwarci i pytają o drogę, ale ja też czasem mam problem z wyjaśnieniem :D Komunikacja miejska w Krakowie to dla mnie kosmos... Rozkład często myli i pokazuje numerki tramwajów, które w istocie tam nie dojeżdżają, albo to ja jakoś inaczej to rozumiem... Sama nie wiem.
OdpowiedzUsuńSuper, że wycieczka się udała! Kraków to piękne miasto i warto tam zaglądać, tym bardziej, że mamy do niego stosunkowo niedaleko :)
I ostatnia sprawa... NIE ZAMYKAJ BLOGA! Co ja będę czytać? :) Tak to chociaż od czasu do czasu zaglądnę do Ciebie :)
Po Twoim opisie 'o mnie' widzę, że mam niezwykle duzo wspólnego :) No i twój nick - istna ja!
OdpowiedzUsuńKraków zawsze mnie do siebie przyciągał, ale jakoś nie po drodze.
BARDZO nie po drodze.
Byłam kiedyś na wycieczce szkolnej, ale mam nadzieję wrócić.
Buziaki! x
http://coachingowe-prdlnie.blogspot.com/
och, ile już było takich myśli: "już dość, już nie chce pisać", ale ja mam ciągle sentyment i mam takie poczucie, że może komuś się to przyda. :)
OdpowiedzUsuńJa kocham Kraków. Zawsze chciałam tam mieszkać i studiować, niestety życie mnie wyrzuciło do Wrocławia, ale mimo wszystko... za każdym razem jak wyjeżdząm do Krakowa mam poczucie, że to kiedyś będzie też moje miasto. :D
Wspaniale że nadal chcesz prowadzić bloga, piszesz świetnie, bardzo ciekawie i aż chce się tu zaglądać! Mam nadzieję, że będziesz pisać jeszcze długo, długo i że nie opuścisz nas nigdy :) Kraków jest piękny, byłam tam niewiele razy ale pamiętam go i chętnie do niego powrócę by poznać go lepiej bo po jednej wizycie to ciężko poznać dobrze tak wielkie miasto :) Wspaniałe zdjęcia!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko myszko :*
Ja też miałam takie chwilę zwątpienia w pisaniu bloga, ale uświadomiłam sobie, że warto go pisać :) Piękne zdjęcia, uwielbiam fotografie z różnych zakamarków Polski i świata. Dodaję Twój blog do obserwowanych! Pozdrawiam i zapraszam na mój blog:)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za dodanie do obserwowanych :) Już za chwilkę, odwiedzę Twój bloga :)
UsuńPost mi się bardzo spodobał i aż go sobie zapiszę i z narzeczonym będziemy oglądać polecane przez Ciebie miejsca :) Byłabym wdzięczna gdybyś napisała jeszcze post o tym gdzie warto coś zjeść w Krakowie :D
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że ten post komuś się przyda ;) Niestety w kwestii jedzenia nie pomogę za dużo, bo jedyne miejsca gdzie jadłam to bar mleczny na ulicy Grodzkiej bodajże i galeria krakowska.
UsuńKraków jest piękny, byłam 2 razy i jestem przekonana, że jeszcze wrócę :)
OdpowiedzUsuńTo miasto ma wsobie "to coś".
Choć przyznam szczerze - Wrocław polubiłam bardziej :)
We Wrocławiu bylam tylko raz na kilka godzin. Miałam przesiadkę na pociąg, problem w tym, ze się spóźniłam. Przynajmniej trochę z tego Wrocławia zobaczyłam, bo tak to widziałabym tylko dworzec kolejowy.
UsuńNie byłam jeszcze nigdy w Krakowie:) ale może uda mi się odwiedzić ten piękny gród Kraka:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKiedy będziesz następnym razem zobacz: Centrum Manggha, ICE, przejdź wieczorem przez Kładkę Bernatkę, wejdź do Cricoteki, zobacz MOCAK, Pawilon Wyspiańskieo, Czapskiego, Małopolski Ogród Sztuki i zrelaksuj się przy Dolnych Młynach.
OdpowiedzUsuńŻyczę udanych wakacji w Krakowie.
Pisz, kochana, w swoim tempie. A Kraków piękny. Uwielbiam go:)
OdpowiedzUsuńNa co dzień mieszkam w Krakowie i potwierdzam, tyle tu obcojęzycznych turystów i studentów, że na ulicy można regularnie ćwiczyć angielski ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Każdy czasami nie może dojść do porozumienia ze swoim blogiem;)
OdpowiedzUsuńKraków jest bardzo łady, ale i tak twierdzę, że w moim mieście Rynek jest ładniejszy, mowa o Wrocławiu:)
Pozdrawiam:)