Pyrkon 2018

     Znowu mam zaległą relację, jeszcze z maja. Już parę lat temu chciałam pojechać na Pyrkon, największy festiwal fantastyki w Polsce, ale przez wiele lat nie było okazji ku temu. Później ochota mi przeszła. Aż nagle z propozycją wyszedł mój brat, który chciał, aby młodszy pojechał na Pyrkon. Problem w tym, że nie miał z kim, więc...wzięli mnie ze sobą.


Jeszcze w drodze
Dodam tylko, że nigdy jakąs szczególną fanką fantastyki nie byłam. Tematy na Pyrkonie, które mnie ciekawiły opierały się na trzech rzeczach: Tolkien, Harry Potter i Star Wars. Chciałam też zobaczyć jak to wygląda. Dzień wcześniej udało mi się pojechać do Krakowa, gdzie przespaliśmy się u brata i wyjechaliśmy z samego rana w piątek. Już na samym początku myślalam, ze za niedługo dostanę palpitacji serca. Mieliśmy problem z czasem, nie z mojej winy i byliśmy 3 min na dworcu przed odjazdem pociągu. Zdyszani wpadliśmy do wagonu, a on zaraz ruszył. Siedzieliśmy w innych miejscach. Ja trafiłam na gadułę, który jak się okazało, też jechał na Pyrkon. Doskonale dotrzymywał mi towarzystwa, opowiadał o zwyczajach tego festiwalu i pomocnych wskazówkach.

Jak wygląda Pyrkon
Jadąc tam po raz pierwszy nie ma się pojęcia o zwyczajach na Pyrkonie, o tym, że ktoś kiedyś wymyślił kult ananasa, że w sleep roomie co jakiś czas ktoś woła "wygrałem", a inni mu biją brawa albo o tym, że jak ktoś krzyknie "zaraz będzie ciemno", wszyscy wołają "zamknij się". Abstrakcja prawda? Też tak myślałam, ale już po powrocie brakowało mi tych braw, głosu rozmów ze sleep roomu. Było tak...cicho. Ogólnie na festiwalu można było chodzić na prelekcje, grać w gry komputerowe, czy planszówki, oglądać, czy kupować różne rzeczy związane z fantastyką. Możliwości było wiele, a czasem np. na placu była belgijka. Starszy brat  wspomniał też, że chodząc na prelekcje, omija nas to co się dzieje na zewnątrz np. ta belgijka, ale ciężko było być we właściwym miejscu o właściwej porze.



Prelekcje
Byliśmy na różnych prelekcjach, jednocześnie odbywało się ich na prawdę wiele. Głównie chodziliśmy na coś co opierało się na trzech tematach, o których wspomniałam. Na "Harry Potter w kontekście obrony praw zwierząt" odkryłam, że rzeczywiście można się tam dopatrzeć jak są traktowane zwierzęta. Na "Star wars i co dalej" ,dowiedziałam się po co można sięgnąć po obejrzeniu wszystkich części. Dwie prelekcje, które mi się spodobały, choć w ogóle ich tematyka, nie była czymś co mnie interesuje, to "teoria względności Einsteina na przykładzie filmu Interstellar" i "Mechanika gier". Miłym zaskoczeniem było dla mnie spotkanie z Andrzejem Pilipiukiem, autorem książek fantastycznych. Tak na prawdę nie czytałam ani jednej jego książki, ale brat nam polecił tą prelekcję, więc poszliśmy. Było na prawdę zabawnie i ciekawie, nawet dla osób takich jak my, które nie znały jego powieści. Stwierdziłam, że koniecznie muszę przeczytać jego książkę, chociaż jedną. To tylko niektóre z prelekcji w jakich uczestniczyłam. Odkryłam przy okazji zaletę stania w kolejkach do prelekcji. Można było z kimś pogadać i kogoś poznać. Mi się udało tak dwa razy zamienić parę słów.

Mugolski Quidditch
 Jedno z najlepszych wspomnień mam z grania w Quidditcha. Tak, chodzi o tą grę z Harry'ego Pottera, w której latają na miotłach. Wiecie o tym, że postanowili wprowadzić Quidditch to świata realnego? A o tym, że nawet odbywają się zawody z tego sportu? Chciałam spróbować pobiegać sobie z rurką pcv między nogami, zamiast miotły, więc zgłosiłam się jako zawodnik. Podzielono nas na dwie drużyny, my z kolei ustalaliśmy na jakiej pozycji będziemy grać, ja byłam szukającą. Złoty znicz to piłeczka przyczepiona do żółtych spodenek osoby nie będącej w żadnej drużynie. Trzeba było go zerwać, co nie okazało się takie proste, bo osoba nosząca znicz nie dość, że nie pozwalała się zbliżyć, to jeszcze wyrywała miotłę, przez co trzeba było się wracać do obręczy i duzo biegać. Ale po pewnym czasie...złapałam znicz! Moja drużyna wygrała. Poza tym zabawa przy tym była przednia.


Integracja
Raz udało mi się trafić na jakieś tańce integracyjne, natomiast wieczorem drugiego dnia, dołączyłam się do pewnego kółka śpiewającego przy gitarze. Przy okazji znalazłam sobie taką, można powiedzieć, koleżankę. Zapoznałyśmy się, pogadałyśmy i okazało się, ze mamy dużo wspólnych tematów. W między czasie usłyszałam, że wyglądam na 16 lat (mam 21 jakby kto pytał), prześpiewaliśmy z 10 razy morskie opowieści, co najmniej 5 razy chryzantemy złociste, zaczęli już grać coś czego nie znałam, bo juz wszystkie popularne piosenki zostały prześpiewane, a towarzystwa zrobiło się jakieś trzy razy mniej niż na początku. Potem ze wspomnianą pyrkonową koleżanką przeniosłyśmy się na inną imprezę, pod scenę z muzyką klubową. W ostatni dzień udało mi się zobaczyć z koleżanką, z którą znam się tylko z listów tradycyjnych. Nie mogłysmy się w ogóle zgadać, bo najpierw ja coś miałam, potem ona gdzieś szła, ale w końcu się udało. Widziałyśmy się tylko przez godzinę, bo potem miałam pociąg, ale zawsze coś, z resztą kto spotkał się z osobą, którą zna tylko w taki sposób, wie jak to jest po raz pierwszy się zobaczyć na żywo. Koleżanka jest z nad morza, ja z podkarpacia, więc lepszej okazji do spotkania po prostu nie było. Napiszę krótko, że zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie, uśmiechniętej i pełnej życia osoby.


Teraz żałuję, że nie robiłam zdjęć. Dwa ostatnie zdjęcia wzięłam z fanpage na fb drużyny Poznań Carpicons

Nadszedł czas wyjazdu. Podróż do Rzeszowa miała mi zająć 9 godzin. Przez opóźnienia wszystko tak się przeciągało, że zdecydowałam pojechać do domu, a dopiero kolejnego dnia rano do Rzeszowa. Chyba przestanę lubić jeździć pociągami... Na Pyrkonie mi się podobało i jak najbardziej polecam. Jednak ja raczej nie wybiorę się w przyszłym roku z dwóch powodów. Pierwszy to taki, że wielką fanką fantastyki nie jestem, przez co przynajmniej początkowo, czułam, że nie pasuję. Potem już było lepiej. Druga sprawa to taka, że termin wydarzenia był dla mnie kiepski. Akurat wtedy, gdy byłam przed sesją i miałam najwięcej do nauki... Musiałam zmieniać, kombinować, a skutki tego wyjazdu, na uczelni przez długi czas odczuwałam.

19 komentarzy:

  1. Ja choć lubię fantastykę, też nie jestem za bardzo obeznana w tej tematyce. Plasuję się na podobnym poziomie, co Ty :) Pewnie również czułabym się nieswojo w gronie zapaleńców, ale najważniejsze, że odnalazłaś z nimi wspólny język :) Gra w Quidditcha? Jestem na tak! :) Sama chętnie spróbowałabym biegania z rurką PCV ;) Zabawa musiała być przednia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps: Nominowałam Cię do zabawy Mystery Blog Award :)
      Więcej informacji na moim blogu :)

      Usuń
  2. Fantastyki czyli Sci-Fi, jeśli dobrze widzę. Ten temat mi daleki był do pewnego czasu, póki nie poznałam mojego męża, fascynata kosmicznymi przygodami. Generalnie jednak wolę klasyczną fantasy. Marzyło mi się pojechać na Comic-con, ale już dwa razy przeszło mi to koło nosa.

    "Tolkien, Harry Potter i Star Wars"?? Ach to totalna mieszanka była! Ciekawa sprawa, choć – tak na przełamanie tego co napisałam w pierwszym akapicie – sprawy Hobbita nie interesują mnie. Czytałam, obejrzałam... nie obejrzałam, bo 3 razy próbowałam obejrzeć ostatnią część i za każdym razem zasypiałam. Tolkien nie trafia do mnie w ogóle, książki szczerze mówiąc, zmęczyłam.

    Jaka belgijka? O co chodzi?

    Słyszałam o wcieleniu Quidditch'a do realizmu, ale wyobrażałam go sobie w pomieszczeniu gdzie wyłączają grawitację :D Wszystko odbywałoby się co prawda w zwolnionym tempie, ale zabawy chyba więcej.

    Też spotykałam swoich korespondentów, więc wiem o czym mówisz. Szkoda tylko, że do tej pory już nikt mi nie został. Tzn. w ogóle już nie piszę z nikim listów, kontakty się pourywały. Chyba od wyjazdu za granicę, ale pewna nie jestem, bo już wcześniej otrzymywałam odpowiedzi coraz rzadziej (i coraz krótsze). Jednak każdy porozpoczynał nowe, zajmujące zapewne, życiorysy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że to całkiem ciekawe wydarzenie, chociaż ja jakąś fanką fantastyki nie jestem. Super, że udało Ci się nawiązać nową znajomość i zobaczyć się z inną koleżanką. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pyrkon mnie corocznie bawił i zaskakiwał, gdy spotykałam te tłumy kolorowych ludzi na chodnikach. :D Sama nigdy się jednak na tę imprezę nie wybrałam, bo tak jak Ty - nie jestem fanką fantastyki.
    W tego quidditch'a sama chętnie bym pograła. Albo chociaż popatrzyła z boku jak ludzie biegają. xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Chciałabym kiedyś pojechać na Pyrkona, chodź nie jestem już taką fanatyczką konwentów jak kiedyś :) Byłam dwa razy na Niuconie :) Wiem, jakie te eventy są ciekawe, kolorowe i inne. Zaraz będzie ciemno słychać na każdym konwencie w całej polsce :)
    Pozdrawiam cieplutko myszko :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie przepadam za takimi wydarzeniami, aczkolwiek moja koleżanka byłaby zadowolona gdyby mogła na tym uczestniczyć ^^ Pozdrawiam!
    wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Bylismy i my. Od kilku lat jeżdżę. Mimo to uważam, że 5 lat temu było jakoś lepiej, taniej i ciekawiej...

    OdpowiedzUsuń
  8. Wszelkie pasje są godne pochwały! Gratuluję nominacji blogowej:-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja też nie jestem wielką fanką fantastyki, ale takie wydarzenia mają w sobie coś, co do nich przyciąga :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajnie, że udało Ci się być na takim wydarzeniu, nawet nie przypuszczałam, że cos takiego istnieje. Moja koleżanka byłaby zadowolona, bo to jej klimaty :)

    OdpowiedzUsuń
  11. "Zaraz bedzie ciemno Zamknij sie " Zapraszam na Woodstock. To nasz zawołanie! Ale to jest super w takich imprezach, kazda jest wyjatkowa dzieki ludziom, ktorzy maja swoje tradycje, swoja kulture i przyzwyczajenia.
    Ciesze sie ze Ci sie tam podobalo. Tacy ludzie są naprawdę super, są na pewno inni (w pozytywnym znaczeniu) od tych, ktorych mijamy na codzień na ulicy.
    Ale mam podobne odczucia jak ty, temin jest kompletnie mi nie na rękę, mialam w tamten weekend komunie kuzynki i potem rowniez sesje. Co do fantastyki, to nie wielbie jej jakos super. Choc mase ksiazek w tej tematyce czytalam. Wole jakos towarzystwo ludzi ktorzy uwielbiaja muzyke i koncerty. Na festiwalach muzycznych czuje sie znacznie lepiej.
    Pozdrawiam cieplutko! :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Kurcze dlaczego mnie tam nie było. Kocham fantastykę. Chętnie bym zagrała w takiego mugolskiego Quidditcha xD
    Zaraz będzie ciemno to z Woodstocku wzięli ;p

    OdpowiedzUsuń
  13. Raczej nie moje klimaty ale najważniejsze że tobie się podobało :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Pierwszy raz słyszę o czymś takim.

    OdpowiedzUsuń
  15. nigdy nie byłam na pyrkonie, ale przymierzam się. Co roku coś mi nie po drodze. Ale może za rok uda mi się dotrzeć, też słyszałam o fajnej atmosferze :)

    Moje uwielbienie do fantastyki skupia się przede wszystkim na grach planszowych. Ale tak na prawe pyrkon zrzesza także miłośników komiksów i grafiki. Nie musisz być fanem wszystkiego co związane z fantastyką, żeby poczuć się tam dobrze :)

    Mugolski Quiddith brzmi komicznie. Chciałabym to zobaczyć, serio :D

    A spotkania listowe i blogowe - wiem doskonale jakie to stresujące! Ale za każdym razem dochodziłam do wniosku, że warto było :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Tam to dopiero musi być zabawa :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Sama mam planach pojechać na Pyrkon, ale oczywiście już to nastąpi mam nadzieję w następnym roku :) W tym może mi się uda wybrać na Comic con, który również szykuje się dość ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.