Rozmaitości lutego

Luty bez wątpienia był na prawdę udany. Mimo, że nie wszystko na początku zapowiadało się tak dobrze, wkrótce okazało się, że luty był jednym z najlepszych miesięcy i aż sama się dziwiłam, ze w tym czasie pojawiło się tyle dobra i radości. Luty to dla mnie ferie, chodzenie w mrozie po górach i zjeżdżanie na nartach, choć w tym roku zdecydowanie brakowało mi ilości godzin spędzonych na stoku. To także koniec sesji, najlepszej jak na razie, a także bolesny powrót do rzeczywistości i drugiego semestru. Luty był udany, pod prawie każdym względem.


Nauka
Mimo, że ostatni egzamin w sesji dla mojego rocznika był początkiem lutego, dla mnie sesja zakończyła się już pod koniec stycznia. Czekał mnie najważniejszy egzamin w tej sesji i przy okazji jeden z najtrudniejszych przedmiotów na moim kierunku. Próbowałam rozłożyć sobie materiał na wszystkie dni, które zostały, wierząc, że przy dołożeniu chęci i wysiłku, uda mi się go zdać. Była dla mnie szansa na zwolnienie z niego,  ale niewielka. Warunkiem zwolnienia były dobre oceny z dwóch semestrów i choć na prawdę postarałam się przy ostatnim kolokwium, wydawało mi się, że nie dam rady, bo pytaniami były po prostu szczegóły szczegółów. W którymś dniu mojej nauki do egzaminu  została do nas wysłana lista osób zwolnionych i choć bałam się sprawdzić, liczyłam, że jedną z tych osób będę ja. Gdy już wyczytałam, że jedną z 13 zwolnionych na 120 osób na roku, byłam ja, skakałam z radości. Dosłownie! Z kolei w czasie gdy mój rocznik pisał egzamin, ja już pakowałam się na wyjazd w góry. Była to moja najlepsza sesja jak dotychczas, wszystko zdane w pierwszym terminie, a oceny z moich wszystkich egzaminów to: 4.5, 5 i 5, więc jestem z nich bardzo zadowolona. Jakby tego było mało, czekały mnie trzy tygodnie wolnego. Czy mogło być lepiej?


Wypoczynek
Udało mi się pojechać w tym czasie na ponad tydzień w góry.  Tym razem jechałam z chłopakiem, jego mamą i bratem do domku, który wypożyczają od nieco dalszej części rodziny, dlatego wyjazd wyszedł mi na prawde tanio. Większość jedzenia wzięliśmy ze sobą, więc na miejscu wydałam maksymalnie 100 zł, za 9 dni! Niestety nie obyło sie bez problemów.  Zazwyczaj, gdy gdzieś wyjeżdżamy problem jest jeden...transport. Tym razem nie mieliśmy samochodu, bo jego tata dojeżdżał do pracy, a u mnie w domu tez było pod tym względem kiepsko. Osobiście uważam, że dałoby się to lepiej załatwić, ale co ja mogę na to poradzić, gdy ktoś się uprze i już. W jedna stronę zawiózł nas mój tata, ale mógł pojechać tylko na dwa dni, w drugą przyjechał jego. Jednak siedzenie w zimie w mieścinie, gdzie do miasta jest 13 km i nie ma się własnego auta, stanowiło problem. Miejscowość znajduje się w okolicy Nowego Sącza i gdy ma sie samochód można na prawde w wiele miejsc pojechać. Jednak jakoś musieliśmy sobie da radę i tak też zrobiliśmy. W jednym dniu pojechaliśmy busem na bilard do Sącza, innego dnia przeliśmy sie po okolicy, tak mniej więcej mijał nam czas. Wieczory z kolei były przeznaczone na gry planszowe i filmy.. Chyba nigdy w życiu nie oglądnęłam takiej ilości filmów w tak krótkim czasie. Poza tym udało nam się z chłopakiem pójść w góry, a uwierzcie, że w zimie i mrozie nie było to łatwe zadanie. Choć nie było nas 4 godziny, a śnieg zaczął wsypywać mi się do butów, udało nam się przejść całą trasę. Po drodze spotkaliśmy też jakieś osoby, które ostrzegały nas przed wilkami na górze. W pewnym momencie zboczyliśmy z trasy i usłyszeliśmy szczekanie, myśląc, że to wilki, zawróciliśmy, a dopiero po wróceniu do domku dowiedzieliśmy się, że wilki nie szczekają... Jednego dnia pojechaliśmy nawet na narty, co dla mnie było świetną wiadomością, bo każdy kto mnie zna, wie, że to mój ulubiony sport. Co prawda udało mi sie pojeździć tylko godzinę, ale mimo to, cieszę się, że wybrałam się w tym sezonie na stok. Wyciąg krzesełkowy był tak stromy, że musiałam ostro wyhamowywać, było ciężko. Jeżdżąc na nartach staram się to robić jak najlepiej i choć nie byłam zadowolona ze swojego stylu jazdy, usłyszałam od pozostałych osób, że wyglądało to na prawdę super i mnie podziwiają, że zjeżdżałam po takiej stromiźnie. Z kolei na łagodniejszym stoku, moim skromnym zdaniem, styl jazdy miałam na prawdę niezły. Podsumowując wyjazd, choć nie było idealnie, to spędziłam super czas. Ten wypad w góry na prawdę dał mi wiele, bo miałam okazję, aby odpocząć, zrelaksować się i naładować baterie na najbliższy czas. 
Moje pozostałe dwa tygodnie wolnego  były udane. W tym czasie odwiedziłam dwa razy miasto, w którym studiuję, aby spotkać się z koleżankami i pójsć na próbę zespolu, a przez resztę dni byłam u siebie w mieście, ale tam też spędziłam dobrze wolne dni. Z moich planów nie udalo mi się jedynie pójść na łyżwy i szkoda, że na nartach tak mało jeździłam.








Przemyślenia
❤  Po tak długim czasie wolnego nadszedł powrót na studia i nowy semestr. Pierwszy tydzień nie był  łatwy. Gdy już myślałam, że gorszego planu zajęć nie mogę mieć niż w trzecim semestrze studiów, nadszedł czwarty Plan zajęć to mnóstwo okienek. Koleżanka nawet stwierdziła, że osoba, która go układała, była juz po kilku kieliszkach alkoholu. Najgorzej zapowiadała się środa...zajęcia, okienko, zajęcia, okienko, zajęcia, zajęcia, okienko, zajęcia i tak od godziny 7 rano do 21. Na szczęście jedne zajęcia zostały tymczasowo przełożone, inne pozmieniane i nie wygląda już to tak źle. Krótkie okienka, w których jeżdżenie na akademik mi się nie opłaca, zostały pozmieniane na te dłuższe, w których już dam radę zjeść obiad. Do tego wszystkie zajęcia dodatkowe mi pasują godzinowo. Na razie nie jest źle, mam nadzieję, że się przyzwyczaję.
 
❤ W blogowaniu nic sie u mnie nie zmieniło, niestety, bo dalej mam problemy z regularnością i łudzę się, że to się zmieni. Może kiedyś... Wiem, że to zależy ode mnie. 

Kultura 
Jak już wspominałam, w czasie pobytu w górach, oglądnęłam sporo filmów.  W tym podsumowaniu postanowiłam krótko opisać co udało mi się przeczytać lub oglądnąć, aby nie przedłużać bardzo tego postu. 
Po raz pierwszy oglądnęłam Alternatywy 4, ale jeszcze nie dokończyłam wszystkich odcinków i muszę przyznać, że całkiem jest to śmieszne.  Ponadto po raz kolejny oglądnęłam Blade runner 2049 i po raz kolejny się zawiodłam. Spodziewałam się czegoś lepszego. Tymczasem dostałam sceny ciągnące się w nieskończoność i muzykę, która działała na mnie jak płachta na byka. Za to Patch Adams okazał się miłym i przyjemnym filmem, o lekarzu, który każdemu pacjentowi pomagał poprzez śmiech i indywidualne podejście. Sięgnęłam także po dwa thrillery. Jednym z nich był Człowiek z Cold rock, który opowiada o mieście, w którym co jakiś czas giną dzieci i choć thrillerem był przez pierwszą połowę filmu, urzekł mnie świetnym zakończeniem. Zupełnie inny okazał się Krocząc wśród cieni, gdzie fabuła była na prawdę prosta. Widz ogląda postępowania w śledztwie prywatnego detektywa, który zostaje wynajęty, aby odnaleźć zabójców żony pewnego handlarza narkotyków.
W lutym przeczytałam dwie książki. Dla jednych może to być mała liczba, ale przy moim tempie, nie uważam, żeby było to tak mało. Pierwszą z nich jest "Fala upału". Kryminał wydany na potrzeby serialu Castle, aby go wypromować. Druga to Poradnik pozytywnego myślenia i na razie mogę powiedzieć, że książka bardziej spodobała mi sie od filmu. Może kiedyś zrobię oddzielny post, gdzie bardziej szczegółowo opiszę powyższe pozycje. 


Luty był bardzo udany, pełen sukcesów i wypoczynku. Dał wiele radości i dobrego humoru. A jaki był Twój luty? 

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.