Podsumowanie praktyk

     Lipiec, miesiąc, który zawsze był u mnie czasem błogiego odpoczynku i relaksu po sesji, w tym roku zaczął się dosyć pracowicie. Minął mi pod znakiem wstawania o 6 rano, a wracania dopiero o 17. Choć mimo, że na początku nie byłam zadowolona z takiego przebiegu dnia, z czasem zaczęło mi się podobać. Cieszyłam się, że robiłam coś pożytecznego, a przy okazji nabierałam doświadczenia do swojego przyszłego zawodu. Lipiec minął mi pod znakiem praktyk, o których chciałabym dzisiaj wam napisać.

Na fizjoterapii mamy parę rodzajów praktyk. Te były z kinezyterapii, czyli terapii ruchem, która mówiąc prostym jezykiem polega na ćwiczeniach. Chciałabym żeby post opierał się zarówno na tym jak wyglądały takie praktyki, jak i na moim spostrzeżeniach. 


Zaczynami o 8 w pracowni kinezyterapii. Każdy z nas ma przydzielonego pacjenta i to właśnie z nim ćwiczymy. U mnie był to pan z zespoleniem w stawie skokowym. Przyznam, ze na początku średnio mi się z nim ćwiczyło, ale z czasem myslę, że było coraz lepiej. Nauczyłam się z nim przebywać, jakie ćwiczenia umie wykonywać, a jakich nigdy nie zrobi, co sprawia mu najwięcej trudności i jak dostosować czas ćwiczeń do jego możliwości. Myślę, że on też z czasem przywyknął do mojej osoby i z czasem ćwiczyło nam się lepiej niż na początku :) Ów pan zaskoczył mnie ostatniego dnia swojej rehabilitacji. Powiedział, że musi wyjść na chwilkę. Już się zaczęłam martwić, że go za bardzo przećwiczyłam i się źle poczuł, tym bardziej, że ma rozrusznik serca. Jakie było moje zaskoczenie, gdy wszedł z powrotem i wręczył mi czekoladki merci! Bardzo mi było miło, nie ma nic lepszego niż wdzięczność pacjenta i podziękowanie za dobrze wykonaną prace. 

Gdzies po 9 wołają mnie na oddział. To na jaki oddział chodziliśmy zależało do tego na jaki chodzili nasi opiekunowie. W moim przypadku była to ortopedia, gdzie najwiecej bylo osob po wymianie stawu biodrowego i kolanowego, tylko pojedyncze przypadki byly np. z uszkodzeniem ACL lub łąkotkami. Z pacjentami ćwiczymy przyłóżkowo, pionizujemy ich i uczymy chodzić o balkoniku lub kulach. Trudno było mi się w początkowych dniach przyzwyczaić do cewników, starszych, ględzących ludzi, takich, z którymi kontakt był utrudniony i ogólnie do samych praktyk (bo moje poprzednie praktyki, te w czasie roku akademickiego były bardzo...teoretyczne). Gdzieś o 13 pacjenci dostają obiad. Kończy sie pierwsza zmiana, na drugiej przebywam już tylko na kinezyterapii.

 Bywało ciężko, szczególnie jak pacjent nie umiał sam chodzić i trzeba go było podnosić, a powiedzmy sobie szczerze, nie każdy jest lekki. Ogólnie wszystkie czynności, które wymagały ode mnie użycia siły były męczące. Nie zawsze też było miło i przyjemnie. Przez dwa dni z rzędu trafiłam na ciężkie przypadki. Za pierwszym razem ćwiczyłam z panią uzależnioną od  papierosów. Z opiekunem próbowaliśmy ją zpionizować, ale opornie nam szło, tym bardziej, że pacjentka od rana szarpała się ze swoją córką i nie chciała nam ułatwić tego zadania. Wtedy usłyszałam od opiekuna "trzymaj jej ręke, bo zaraz uderzy cię w głowę". Miał rację, nie minęła dłuższa chwila, zanim zaczęła mnie wyzywać i usłyszałam "puść mnie ty głupia dziewczyno, bo dostaniesz w twarz!". Po pewnym czasie położyłam ją z powrotem, a gdy już nie miałam żadnej kontroli nad jej rękami, machnęła jedna z nich. Dobrze, że byłam wystarczająco daleko i nie udało jej się dosięgnąć. Drugim razem dostałam panią chorą na alcheimera, która zaczęła mówić, że jestem niedobra, bo chciałam jej pieluchę zabrać (używaną z resztą), a gdy z koleżanką próbowałyśmy ją przesunąć, zaczęła nam krzyczeć. Tak przez 10 min, nie dało się jej uspokoić, musiałyśmy zaczekać. Następnego dnia obie panie już ćwiczyły normalnie. Nie wiedziałam, czy na prawdę coś źle robię, czy mam pecha. Z drugiej strony jedna z tych osób od początku dnia była opryskliwa dla wszystkich, a nie dopiero wtedy, gdy zaczęłam z nią ćwiczyć. Pogadałam na ten temat z opiekunem. Powiedział, żebym nie brała tego tak do siebie, ale już więcej nie trafiłam na taki ciężki przypadek. Czyżby coś zrobił w tym kierunku? No cóż, takie przypadki tez się zdarzają i trzeba się do nich przyzwyczaić.


Jednak więcej bylo pacjentów, z którymi miło sie pracowalo. Byli wdzięczni, dziękowali, niektórzy nas obdarowali cukierkami i czekoladkami. Zdecydowanie największą nagrodą za naszą pracę,było to jak widzielismy u nich poprawę. Jak pacjent, który nie umiał ruszyć nogą, zaczął sobie dobrze radzić albo pacjentka, ktorej się kręciło w głowie przy pionizacji, na końcu śmigała o kulach po korytarzu.
To takie motywuje, gdy widać u kogoś poprawę i wtedy człowiek zauważa, że te ćwiczenia na prawdę działają. Raz też usłyszałam pochwałę od opiekuna, że jeden przypadek ładnie wyćwiczyłam. Zapytałam sie, czy mogę byc w takim razie z siebie dumna, na co on "no musi pani". Czasem było sobie miło z kimś pogadać, czasem trafiali się pacjenci na wagę złota, którzy chcieli ćwiczyć.
Było też sporo żarcików, bo jak to mawiał opiekun, czasem dobrze sobie pozartować, dzięki temu i my mamy dobry humor i pacjenci.Na pewno to jest lepiej odbierane na ortopedii przez pacjentów,niż podejście do nich i powiedzenie "oj jaka pani biedna, tak pani współczuję". Bywały nawet momenty, kiedy wchodząc na oddział trudno mi było powstrzymać śmiech albo takie chwile, w których przed wejściem do sali już się uśmiechałam pod nosem, bo wiedziałam, że zaraz usłyszymy jakiś żarcik od opiekuna. To właśnie on wprowadzał taką luźnią atmosferę, a na zakończenie praktyk kolega nawet napisał wierszyk, taki specjalnie dla niego. Chyba mu się spodobał. 


Trzeba powiedziec, ze się sporo nauczyłam. Jakie ćwiczenia wykonywać przy jakim schorzeniu, że przy jednej operacji nie można robić takich rzeczy, przy tamtej innych.. Nauczyłam się, że pan z protezą stawu łokciowego prosi tylko mnie o pomoc przy siadaniu i że mam mu przytrzymać szyję, że pani, która ma 90 lat ma kłopoty z pamięcią i trzeba u niej dużo cierpliwości. Za to inna pani u której prowadziłam ćwiczenia na bark, ma dosyć duże ograniczenie ruchu, więc ćwiczenia nie mogą być zbyt ciężkie. Przede wszystkim nauczyłam się takiego "obycia" z przyszłym zawodem, przychodzenia do szpitala bez stresu. Przestałam myśleć "o boże, znowu pójdziemy do tych ludzi". Zaczęłam inaczej podchodzić do pacjentów. Z jednej strony cieszyłam się jak już skończyłam praktyki, z drugiej miło mi sie na nie chodziło. Rozmawiając z jedna bliską mi osobą, powiedziałam, że będzie mi trochę szkoda, że już ich nie będę mieć, ale usłyszałam "będą inne przygody". Miał rację. O tych przygodach opowiem już niebawem...

41 komentarzy:

  1. To ciekawie minęły Ci praktyki. Mogłaś zobaczyć jak naprawdę wygląda praca fizjoterapeuty. Jak każdy zawód, ma swoje przyjemne i te mniej fajne strony. Najważniejsze, że się nie poddałaś! Gratuluję! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tak jak piszesz, bardzo ciekawe było w tym, że można było zobaczyć jak wyglada rzeczywiście praca fizjoterapeuty.

      Usuń
  2. Lipiec odsłonił przed Tobą wiele tajemnic. Spędziłaś czas w wartościowy sposób i słusznie. Fajnie, że spełniasz się zawodowo, mało osób teraz jest zadowolonych z tego co robi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba to właśnie jest najwazniejsze. Żeby po prostu być zadowolonym z tego co się robi.

      Usuń
  3. Przynajmniej chociaż troszeczkę wiem jak taka praca wygląda od kuchni. Zawsze na początku jest trudno ale Jak to się mówi Praktyka czyni mistrza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, praktyka wiele daje. Nasz opiekun pod koniec sam stwierdził, że sie wyrobiliśmy.

      Usuń
  4. No to super, że praktyki w Twoim wypadku wypadły tak dobrze i nastawiły Cię bardzo pozytywnie do przyszłego zawodu, bo to chyba najważniejsze! Ja jeszcze mam dwa tygodnie do planowanych praktyk w szkole i mam nadzieję, że po wyjściu nie opadną mi skrzydła tylko poczuje to jeszcze mocniej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam nadzieję, że i Twoje praktyki będą owocne. Trzymam kciuki!

      Usuń
  5. Super sprawa! pomagać innym to wielka satysfakcja i jeśli taką odczuwasz to chyba jesteś na swoim miejscu. Miałam koleżankę fizjoterapeutkę, zawsze mawiała, że to ciężka fizyczna praca.
    Przeczytałam o twoich wrażeniach z zainteresowaniem:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że nie przynudzałam w tym poście i można było przeczytać z zainteresowaniem :)

      Usuń
  6. Podziwiam ludzi, którzy pracują z chorymi. Mój brat studiuje medycynę, miał w tym roku praktyki na pediatrii, ja bym nie dała rady:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedni odnajduja się w pracy z chorymi, inni nie bardzo. Wszystko zależy od człowieka. Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  7. Praca z pacjentem jest bardzo fajnym zawodem i miło mi się twój wpis czytało. Sama puki co uczę się w szkole policealnej na elektroradiologii, to obcowanie z pacjentami już dość dobrze znam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje :) No tak, na elektroradiologii praca z pacjentami to pewnie chleb powszedni!

      Usuń
    2. Nie ma za co :) Dokładnie, zresztą dziwne by było, żeby nie było pacjentów :)

      Usuń
  8. Dobrze, że tym razem praktyki okazały się być bardziej praktycznie, niżeli teoretyczne :) Jakby nie było o to w tym właśnie chodzi. Gdzieś trzeba się tego nauczyć, popróbować i doświadczyć, żeby później być dobrym specjalistą, bo sama wiedza w głowie to nie wszystko. Praca z ludźmi zawsze bywa ciężka, bo przypadki mogą być różne i nie piszę tutaj o schorzeniach, a o charakterach niektórych pacjentów. Domyślam się, że jeszcze wielu takich "dziwnych" przypadków przed Tobą, ale cieszę się też, że zostałaś doceniona za to, co robisz :) Chyba nic tak nie cieszy, jak widoczny progres!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, wiem jak słowa "praktyka teoretyczna" absurdalnie brzmią. Wtedy dostaliśmy jako opiekunkę lekarke, więc ona też nie wiedziala co z nami robić. Progres to największa dla nas nagroda! Ściskam mocno :)

      Usuń
  9. Super że nauczyłaś się czegoś na tych praktykach u mnie tak nie było :

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, współczuję, bo praktyki są po to, aby czegos nauczyć. Sama mialam jedne takie, które niewiele mnie nauczyły, ale na szczęście te takie nie były. W kazdym razie znam to uczucie, gdy sie siedzi na praktykach i czuje, że to tylko strata czasu.

      Usuń
  10. moje praktyki polegały na parzeniu kawy;p

    OdpowiedzUsuń
  11. Cieszę się, że skorzystałaś z tych praktyk :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, również się cieszę :) Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  12. Wspaniałe podsumowanie :) dobrze, że mogłaś skorzystać z takich praktyk nie każdy ma okazję poznać pracę fizjoterapeuty a to niezwykle ciekawy zawód :) każda praca ma swoje wady i zalety warto je odkryć a przede wszystkim, warto robić to co się lubi i co się najbardziej kocha bo w tedy każda praca pomimo wad będzie dla nas przyjemnością :)
    Pozdrawiam cieplutko myszko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze powiedziane. Warto robić co sie lubi, a każda praca ma wady i zalety.
      Również pozdrawiam ;*

      Usuń
  13. Jestem zatem ciekawa co było dalej...:D
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdradzę, że dalej były kolejne wyjazdy i moje przemyślenia z nimi związane. Mam na ten temat cztery kolejne posty zaplanowane, tylko jeszcze muszę je napisać :D

      Usuń
  14. Wyobraziłam sobie Twoją reakcję i uczucia Ci towarzyszące, kiedy ów Pan przyszedł z podziękowaniami:> nawet nie z jakąś materialną rzeczą, ale z dobrym słowem. Ja Ci życzę, żebyś nie miała tzn. "wypalenia zawodowego", zebys zawsze wykonywała swoją pracę z radością i chęcia niesienia pomocy innym :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję za miłe życzenia ;) Na pewno się przydadzą.
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  15. Widzisz, miałam przynajmniej styczność i jakiś przedsmak tego, czym będziesz się zajmować w przyszłości. :) Wiadomo, że takie trudne przypadki przytrafią Ci się pewnie jeszcze nie jeden raz i myślę, że dobrze, iż miałaś z nimi do czynienia już teraz. Wiesz na co musisz się przygotować. No i najpiękniejszą nagrodą za te trudy jest właśnie widok, iż komuś pomogłaś i że to dzięki Tobie jego życie wraca do normalności. :) Trzymam kciuki za Twój dalszy rozwój. Wierzę w Ciebie i nigdy się nie poddawaj! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, dziękuję za takie mile słowa :) Heh, postaram się nie poddawać. Również mysle, że to, że miałam już teraz do czynienia z takimi przypadkami, z drugiej strony całkiem dobrze się złożyło. Przynajmniej nie będzie zaskoczenia jak już będę pracować.

      Usuń
  16. Tak właśnie myślałam, że czasem na takich praktykach trzeba kogoś jednak podnieść, a każdy waży więcej lub mniej. Myślę, że jednak wdzięczność pacjentów jest wynagrodzeniem za ciężką pracę :)
    Mój blog-klik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak, wdzięczność to najlepsza nagroda.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  17. Bardzo fajnie dowiedzieć się jak to wszystko wygląda:):* Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję i milo mi to słyszeć.
      Również pozdrawiam :*

      Usuń
  18. Praktyki super sprawa, szczególnie w tak ważnym zawodzie jak Twój ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są super jak można sie czegos nauczyć.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  19. W dzień obsługuje klientów banku. Wiem jacy ludzie potrafią być roszczeniowi, dlatego naprawdę jestem pod wrażeniem twojego mindsetu. Blog Nieznane Miejsca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Choć nigdy nie pracowałam w banku, domyślam sie, że z niektórymi ciężko się dogadać. Miło mi w takim razie :)

      Usuń
  20. Zapewne ciężka praca ale daje wiele satysfakcji :) gratuluje wyboru tego typu praktyk i być może przeszłego zawodu :)

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.